środa, 29 sierpnia 2012

Parwati

To pierwsza część większej całości, bo całość tego pomysłu będzie się składać z kilku elementów. Dłubałam ją dwa dni i pół. I znów jestem nieskromnie zadowolona, zatem chwalę się co prędzej swoim nowym dzieckiem.



Zapewniam, ze na żywca wygląda o niebo lepiej :D. Użyłam sutaszu w dwóch odcieniach różu i złotego. Wygląda naprawdę ładnie. Niestety na moim zdjęciu te barwy są jakieś takie wyblakłe ;/. Takie zestawienie kolorków kojarzy mi się zdecydowanie z Indiami, niekoniecznie z bollywood, po prostu z Indiami i już, dlatego nazwałam ją (i resztę, jak już skończę) imieniem hinduskiej bogini Parvati. Sama siebie nie podejrzewałam, że spodoba mi się coś co jest różowe. Generalnie róż kojarzy mi się z czymś przesłodzonym, że fuj. Okazuje się jednak, że to nie w samym różu jest problem, ale w tym jak się tego koloru użyje. Tym razem wydaje mi sie, że użyłam go dobrze :).

(1.09.2012) Wymieniłam zdjęcia, wydaje mi się że te są troszkę lepsze, chociaż ich też nie jestem pewna bo obrabiałam je na lapku, a tu to więcej zależy od ustawienia monitora niż od tego jak naprawdę wyglądają zdjęcia.

piątek, 24 sierpnia 2012

Viracocha

Dawno, dawno temu świat Inków, ich niezwykła kultura, magiczna sztuka, zaginione miasta itd. itp. były moją wielką pasją. Dawne dzieje, dziś niewiele z tego zostało, ale... oto Viracocha w mojej interpretacji:


Sznureczki mają kolor żółtego złota, a zieleń... jak wiadomo inkaskie wyroby ze złota często były inkrustowane różnymi minerałami min. zielonym nefrytem. Jest zatem złoto i nefryt (za nefryt u mnie nadrabia masa perłowa). Nie wiem jak Wam się spodobają, ale ja jestem nieprzyzwoicie nieskromnie zachwycona :D.

Pokażę też broszeczkę w kolorze fuksji, która dołączy do paczuszki, którą szykuję już od jakiegoś czasu i która dziś, a najdalej w poniedziałek ruszy w Polskę.


 Z Lizakiem trzeba znów do "dentysty", zębiska mu urosły. Dostał nową ksywkę "Szablozębny". Dolne sama mu przycinam, ale do górnych nie mam odpowiedniego narzędzia i musi się tym zająć weterynarz.  Lizak ostatnio tak się napchał jakiegoś dobra, że niestrawności dostał. Miała być profilaktycznie dieta, do niedzieli samo siano, ale gdzie tam. Już wczoraj całe rano łaził za córką jak pies i odczepił się dopiero jak mu do miseczki ulubionych ziarenek nasypała. A dzisiaj wskoczył rankiem na łóżko i spoglądał wymownie tymi swoimi wielkimi ślepiami na Pańcia, aż Pańcio nie wytrzymał, wstał i poszedł mu miseczkę napełnić. Trzeba było widzieć jak się za nim spieszył do kuchni, mało na zakręcie w ścianę nie trafił z tego pośpiechu. I niech mi ktoś powie, że zwierzaki są głupie. Nawet taki królik wie, co mu się należy i jak tą należność wyegzekwować.

A tu rozprawiamy o swoich rękodzielniczych pasjach:
zapraszamy wszystkich chętnych do rozmowy :).

środa, 22 sierpnia 2012

Z przymrużeniem oka

Moje kolejne zadecupagowane kolczyki są "z przymrużeniem oka" właśnie :). W sumie zrobiłam trzy pary, bowiem tyle odpowiadających mi par zawieszek złapałam w sklepie. Ostatnie są ogromne, mają ok 7 cm średnicy. Te "żartowbliwe" są znacznie mniejsze mają chyba ok 3 cm. Oto one z lewej i z prawej:


a teraz duże zawieszki z różami:


Zostały już zaklepane przez moją koleżankę, ale ponieważ są dużo większe okazało się, że potrzebuję też do nich większych ogniwek, te które mam są niestety za małe. Muszą poczekać.

Spotkało mnie też coś miłego. Kilka dni temu otrzymałam od Joasi sympatyczne wyróżnienie. Joasia prowadzi bloga Joasia&art. Warto do niej zajrzeć i podglądać jak tworzy swoje cudeńka. Serdecznie dziękuję za wyróżnienie, sama jednak nie podejmę zabawy, ponieważ po pierwsze mam w moich "ulubionych" ponad 250 blogów i jak ja mam niby wybrać z nich tylko 10, skoro moim zdaniem wszystkie zasługują na uwagę i wyróżnienie? :D Po drugie wiele z Was nie lubi podejmowania takich zabaw, a ja nie chciałabym przez przypadek narazić kogoś na dyskomfort i konsternację niechcianym zaproszeniem, a jak rozumiem wyróżnienie kogoś jest równoznaczne z zaproszeniem do zabawy.


wtorek, 21 sierpnia 2012

Było super

Kogo nie było, kto nie trafił, kto nie zauważył niech żałuje. Było nas niewiele, ale atmosfera była fantastyczna. Poznałam osoby robiące przepiękne rzeczy, rękodzielnicy z duszą i z pasją. Jako, że był to mój debiut "na żywo" miałam trochę tremy, ale okazało się że zupełnie niepotrzebnie. Teraz kilka fotek z naszego kameralnego kiermaszu:

śliczne koszyczki z papierowej wikliny, które robi Ewa (zostałam szczęśliwą posiadaczką jednego z nich :D)  

piękne szyte i filcowane torby Asi

śliczne dekoracje i przedmioty zdobione techniką decupage wykonane przez Basię,

i mój własy kramik
















Niestety zżarta tremą pstryknęłam niewiele fotek, ale zapraszam na znacznie lepiej opstrykaną fotorelację na blogu Ewy. A na koniec jeszcze fotka moich pierwszych zadecupagowanych koczyków. Były wczoraj ze mną na kiermaszu i ku mojej radości nie wróciły ze mną do domu.


Kolczyki są dwustronne, na zdjęciu lewa i prawa strona. Zdjęcie nie najlepsze, ale powtórki nie będzie :).

piątek, 17 sierpnia 2012

Jarosław zaprasza...

Dzisiaj krótko, informacyjnie i bez fotek.

Zapraszamy w poniedziałek 20 sierpnia na jarosławski rynek. Będziemy tam, będzie także można nabyć piękne, niepowtarzalne, bo ręcznie wykonane przedmioty, przez artystycznie i handmadowo uzdolnione jarosławiaczki.
Zaczynamy między godziną 14 a 15.
Zapraszamy serdecznie :).

czwartek, 16 sierpnia 2012

Selenity i towarzyszki

Ukończyłam nareszcie naszyjnik zaczęty jakiś czas temu. Główną część już pokazywałam, nie ma to jednak jak pochwalić się końcowym efektem :). Oto Selenity:


Sznureczek mu uplotłam z toho 8 i 11 i ostatecznie taki właśnie wygląd uzyskał. Całkiem ładnie prezentuje się na szyi, sprawdzałam, chociaż początkowo nie do końca byłam przekonana, co do jego kształtu. Ostatecznie jednak jestem z niego całkiem zadowolona. No, a teraz towarzyszki, dwie broszeczki wydziubane również haftem koralikowym. Pierwsza klasyczna Caprica:


Zrobiona z dużego turkusowego owala (turkus syntetyczny oczywiście) i toho w trzech, a nawet w czterech rozmiarach, bo są tam 8,11, 6 i nawet 15, których zasadniczo się panicznie boję, że za drobne.

I druga Aventa, hmm... awangardowa? No, nie wiem, ale na pewno nie do końca klasyczna. Chociaż bardziej mi się podoba od poprzedniej.


Jak widać na zdjęciu resztkowa, jest niej biały i czerwony koral, trawiony agat w kilku kolorach, hematyt i stare wierne szkło.

Pochwalę się się jeszcze, bo jako mamę świeżo upieczonego studenta, rozpiera mnie oczywista duma, że moje dziecię młodsze dostało się na Akademię Morską w Gdyni. Wyfrunie mi z domu, cóż taki los, a ponieważ studia na drugim końcu Polski to nie żarty, oprócz owej oczywistej dumy zaskutkuje to poważnym obcięciem mojego hobbystycznego budżetu. Ale póki co wyżywam się twórczo i przede wszystkim  cieszę się ogromnie, że młody dostał się tam gdzie pragnął się dostać :).


wtorek, 14 sierpnia 2012

Zielony - fioletowy

Kolejne wyzwanie w Kreatywnym Kufrze, a jakoś tak mnie na wyzwania wzięło tego lata :). Zielono-turkusowo mi nie wyszło, przez niedopatrzenie z mojej strony, ale zielono-fioletowo zdążyłam. Wprawdzie "za pięć dwunasta", ale zdążyłam. W moim wykonaniu tak to wygląda:


oplatane kuleczki, we wskazanych w wyzwaniu kolorach. Przyznam się że, niezależnie od tego jakie będą wyniki, dla mnie stanowiły wyzwanie. O ile te mniejsze oplatam już z pewną wprawą, to z większymi się troszkę pomęczyłam.  Ponieważ są większe, początek na cztery koraliki nie zdał egzaminu, wyglądało paskudnie. Koniec końców opanowałam sztukę i oto są :). Kolczyki Fiili, dodatki metalowe w kolorze starego złota.

Poczyniłam też malutki sutaszowy komplecik. Kolczyki to premiera, moje pierwsze sztyfciki. Dotąd trochę obawiałam się mocowania na sztyftach, ale odważyłam się wreszcie i jestem zadowolona.



Kojarzy mi się z tortem czekoladowo wiśniowym, a nazwałam go Chocomin :)


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Bajka o trzech ślepych... żyrafach

W sumie żyraf będzie troszkę więcej, bo siedem. Było osiem, ale wczoraj trafiły się miłe odwiedziny i jedna została obdarzona miłością od pierwszego wejrzenia. Tymczasem mój aparat wrócił szczęśliwie do domu po kilkudniowej nieobecności i mogłam w końcu mojemu stadku pstryknąć kilka fotek. Historia żyrafek jest długa, bo ma ponad rok, kiedy to na allegro wpadły mi w oko urokliwe tkaniny bawełniane, wzorzyste i kolorowe, piękne... a cena... 1 zł sztuka. Dla mnie "sztuka materiału" to sztuka konkretna, tzn. taka z której coś konkretnego da się uszyć. W ferworze walki zamówiłam więc osiem różnych "sztuk" zacierając rączki z myślą "no to sobie krawiecko poszaleję". Czekałam  drepcząc z niecierpliwości. Dosyć szybko (bo sprzedawca w końcu solidny) przyszła podejrzanie mała paczusia. A w paczusi... osiem SZTUK, a dokładnie osiem paseczków wybranych tkanin po 10 cm każdy. Jakoś tak, w zachwytach nad kolorami i wzorami, umknęła mi informacja (bo była tam, aczkolwiek nieszczególnie wyeksponowana, ale była), że "sztuka" w ichniejszym rozumieniu to, ni mniej ni więcej, ale 10-cio centymetrowy paseczek tkaniny właśnie. No i cóż tu z takiej "sztuki" uszyć? Patchworków nie szyję, bo nie umiem, wyrzucić szkoda bo ładne. Leżakowały sobie roczek w czeluściach szafy, aż wreszcie wymyśliłam żyrafki. I oto są, na długość(wysokość) mają po ok 20 cm na szerokość, z przyczyn oczywistych niecałe 10 cm.


Ot, takie kolorowe stadko ślepych żyrafek. Ślepych, ponieważ uznałam, że tkaniny są tak kolorowe i wzorzyste, że naszywanie oczek maskotkom mija się z celem. Oczka zagubiłyby się we wzorach, zatem oczek nie ma. Troszkę eksperymentowałam z różkami i ciągle nie do końca jestem z nich zadowolona, ale ogólnie mnie się efekt końcowy podoba. I jeszcze sesja solowa:




Ostatnia powstała jako pierwsza, to taki prototyp. Wypchana posiekanymi resztkami filcu, pozostałe wypchane pociętą gąbką.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Ciepło...

No, ciepło, to nie do końca właściwe słowo. Od rana żar się z nieba leje. Lato swoje prawa ma i jak widać ani myśli z nich rezygnować. Cóż, byle do jesieni :). Tymczasem kolejne drobiazgi, dziś ze słonecznej lini Otai. Naszyjniczki, chociaż chyba to nie naszyjniczki tylko raczej wisiorki, którym dorabiam sznureczki. Z drugiej strony wiesza się je w końcu nie gdzie indziej jak na szyi, więc niechaj sobie będą naszyjniczki:



i pierścioneczek, z którego jestem najbardziej zadowolona:


A na okrasę broszki Mała Afryka, czyli nadal gorące klimaty :D


Mała Afryka została wykonana dla pewnego wspaniałego dzieciaczka i dołączy do kilku drobiazgów, które mają swoje specjalne przeznaczenie i razem za kilka dni ruszą do celu.

I ja, losu ofiara jedna, zapisałam się na turkusowo-zieloną wymiankę, tzn. zdawało mi się, że się zapisałam, ponieważ okazało się, że mój wpis czegoś tam się nie wyświetlił. Nie ma go :(  i z tej przyczyny organizatorka nie mogła mnie wziąć pod uwagę losując pary. Być może jeszcze uda mi się dołączyć, a jeśli nie, to cóż... pewnie się jakąś małą rozdawajkę ogłosi :).

środa, 1 sierpnia 2012

Aquamarina

Urodził mi się w głowie taki pomysł na kolekcje w gamach kolorystycznych. Większa kolekcja bynajmniej nie oznacza wielkich przedmiotów, że do "monumentów" jakoś mięty nie czuję, będą to raczej kolekcje drobiazgów. Pierwsza linia - wodna, którą sobie mało orginalnie, nazwałam Aquamarina. A poniżej wstęp do niej, naszyjniczki w wersji mini, czyli "zawieszka na sznureczku":





...i na ostatniej wyszedł mi sznureczek w kolorze turkusowym :D. A to nie lada problem, ponieważ w ferworze przeglądania blogów zapisałam się na wymiankę turkusowo-zieloną. Na szczęście "przezorny zawsze..."  i mam coś w zanadrzu w odpowiedniej kolorystyce ;). No i jeszcze zielonych sznureczków trochę posiadam, więc poradzę żeby było i turkusowo i zielono. Jak tylko uzupełnię zapasy koralikowo-sznurkowe w odpowiednich kolorach, na pewno jeszcze coś z linii Aquamariana powstanie.

Zaś dla przełamania wodnych niebieskości, kolejny pomysł kolorystyczny, tym razem o nazwie Otai. Teraz jest oryginalnie :D. Otai to imię pięknej dziewczyny o wielkim sercu, z japońskiej baśni. A dlaczego akurat Japonia tym razem?


Ponieważ mnie się ta kolorystyka skojarzyła ze wschodzącym słońcem, a skoro wschodzące słońce to musi być Japonia. Kwitnąca Wiśnia też będzie ;). Drobiazg na zdjęciu to pierścionek. Cień u góry zdjęcia to Lizak, który postanowił wetkać swój nochal do sesji zdjęciowej i próbował tak długo aż mu się udało.

I na koniec... dzisiaj 1 sierpnia i wolno się pochwalić finałem Kociej Wymianki, a mnie paluchy swędzą już od kilku dni, jak tylko dostałam swój prezencik od Decokuferka. Fotkę pstryknęłam zaraz jak prezencik przyszedł i czekała sobie w ukryciu. O takie cudeńka dostałam:

 
niebieskiego aniołka zaraz mi córka uprowadziła dla siebie, ale różowego nie oddam :)...

...ja zaś posłałam to:

...dotarły do mnie wieści, że również się spodobało, co mnie ogromnie cieszy :). Jeszcze raz dziękuję mojej wymiankowej parze i organizatorce zabawy Ani Jurze.