środa, 29 czerwca 2011

Odgrzebane

Nigdy więcej nie będę robić hurtowo sutaszy, a już na pewno nie tak jak ostatnio, że zrobiłam kilka pojedynczych, a teraz dorabiam pary. Tragedia, ani jedna para, jak dotąd, nie wyszła mi tak, jak chciałam. Cały dzień dzisiaj pruję i poprawiam. Dla kurażu postanowiłam zrobić wpis na blogu, chociaż właściwie, nie ma co pokazywać. Przy porządkowaniu dysku znalazłam kilka fotek, starszych rękoczynów moich, których chyba jeszcze tutaj nie pokazywałam.


Takie prostaczki, czasami jednak trzeba zrobić coś banalnego i prostego, takie rzeczy też mają swój urok :). Są jeszcze sutaszki, te to chyba najstarsze w tym towarzystwie.

Jutro upływa termin candy. Zainteresowanie moim prostym tworkiem, zwaliło mnie z nóg :)). Listę zapisuję sobie na bieżąco, bo inaczej nie ogarnęłabym tej zabawy. Dziękuję wszystkich Gościom i cieszę się, że tak wiele osób zechciało u mnie zostać na dłużej w roli obserwatorów :)).
W wolnych chwilach trenuję też dcoupage i zrobiłam kolejne dwie zakładki. Ciągle jeszcze popełniam masę błędów. Niestety nie mogę sobie pozwolić w chwili obecnej na jakieś profesjonalne warsztaty, pod okiem jakiegoś mistrza tej sztuki. Wszystkiego uczę się sama i pewnie jeszcze niejeden błąd przede mną, nim zrobię coś z czego będę do końca zadowolona. Ale i tak nieskromnie uważam, że te dwie na zdjęciach poniżej, nie są najgorsze :)).


 Popielata, z kotem pojechała w paczuszce na wymiankowe candy. Ponieważ paczuszka już zapewne dotarła do adresatki, nie psuję niespodzianki pokazując kocisko. Motywy wygrzebałam w sieci i wydrukowałam. Chciałam nałożyć taki rozwodniony kolor na filiżankę, ale niestety tusz nie lubi wody i troszkę nie wygląda to tak jak chciałam, żeby wyglądało. Następnym razem jakoś inaczej muszę to wymyślić.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Na niedzielną nudę

Właśnie dla zabicia niedzielnej nudy, jako że słońce jest mi niewskazane i opalać się nie bardzo mogę (nad czym ubolewam, ale cóż starość nie radość), popełniłam siedząc wygodnie w fotelu takie dwa łamańce.


Zielonemu został dorobiony wieszak i zawieszak, i został naszyjnikiem. Zapięcia mu wprawdzie jeszcze brak, ale karabińczyki dopiero jadą i musi poczekać.

Z czerwonego jeszcze nie wiem, co będzie. Było wprawdzie założenie, że będzie kolczykiem, ale nie wiem czy zdołam drugiego takiego cudaka do pary dorobić. Na obecną chwilę wyżyłam się zawijasowo, ale może kiedyś spróbuję, a jak nie, to również naszyjnikiem zostanie ;)

sobota, 25 czerwca 2011

Co robiłam ostatnio...

Syn mi się dorwał do mojego sprzętu. Sformatował dysk i pogubił mi wszystkie moje linki, ustawienia itd., itp., kompletnie nie mogę się w tym bałaganie odnaleźć. Dałby mi za ten "bałagan" ;), przecież zrobił PORZĄDEK na dysku :D. Powoli jakoś się pozbieram, poukładam sobie i poinstaluję, co mi potrzeba. Program, w którym przygotowuję sobie zdjęcia już znalazłam i mogę pokazać, co robiłam w tym tygodniu.

Nowe zawieszki do kolczyków, chwilowo pojedyncze, jakoś tak wyszło tym razem. W następnym tygodniu będę dorabiać im pary. Pojadą ze mną w lipcu do Krakowa i być może nie wszystkie wrócą, dlatego pstryknęłam je w takim stanie w jakim są w tej chwili. Może i tak się zdarzyć, że nie będzie okazji zrobić im innych fotek, a ja jakoś tak lubię mieć udokumentowane to, co poczyniłam :).

 

Biorę też udział w candy wymiankowym u Ani z bloga I wyszło szydło z worka... Ale co przygotowałam dla mojej wymiankowej partnerki pokażę dopiero kiedy upominek dotrze do niej, żeby nie psuć niespodzianki :).

czwartek, 23 czerwca 2011

Debiucik

Wreszcie dopięłam swoje przygotowania na ostatni guziczek i odpaliłam swoją lokomotywę w ArtStacji.
Mam w sumie w planie przerobić jeszcze największe pudełko, ponieważ zamknięcie w obecnej wersji, w tym rozmiarze zdecydowanie się nie sprawdza, ale to już mało istotny drobiazg. Te pięć świecidełek, które są na zdjęciu od wczoraj (mniej więcej od północy) są już w ofercie galerii. Oczywiście jak zawsze, nie do końca doczytałam informacje i zdjęcia (gotowe już od dłuższego czasu) musiałam modyfikować na gorąco, ponieważ miały nieodpowiednie rozmiary ;). Na szczęście wystarczyło lekkie przycięcie. Jedynym problemem jest fakt, że przy ostatnim dodawanym produkcie za nic nie mogłam dodać zdjęć, tzn. dodałam, ale widoczne są dopiero, jak się kliknie na miejsce, w którym powinny być widoczne bez specjalnego klikania. Nie mam pojęcia czy to wina moich zdjęć, czy jakiś problem techniczny po drugiej stronie, jeśli coś wiecie na ten temat to bardzo proszę o jakąś radę. Na głównej, promującej produkty stronie, u mnie w miejscu gdzie powinna być zachęcająca fotka, jest może i atrakcyjna, ale za to niezbyt zachęcająca biała plama. Próbowałam kilkakrotnie usuwać fotografie i dodawać ponownie, ale nic to nie zmieniło. Chwilowo zostawię to tak jak jest, jeśli nic się nie zmieni pozostanie wołać o ratunek do administratora. Póki co, walczę z leniuchem wakacyjnym ;), coś tam dłubię ale jakoś tak bez przekonania, trochę szykuję się już psychicznie do lipcowego wyjazdu. Miłego wypoczynku na resztę długiego weekendu wszystkim życzę :)))

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Zeberka

Zobaczyłam ją w internetowym sklepie i musiałam ją zakupić, choć zupełnie nie miałam pojęcia do czego mogłaby mi się przydać. Jest dosyć duża, ale urocza. Same zresztą zobaczcie:
Do tego kilka kuleczek białego korala i czarnej wulkanicznej lawy - bo kolory musiały być zeberkowe - i powstał długi naszyjnik na łańcuszku, wystarczająco długi by swobodnie przechodził przez głowę, dlatego nie ma w nim zapięcia.
Kiedy teraz tak spoglądam na ten naszyjnik przyszedł mi do głowy na inny czarno-biały element zamiast lawy i korala, ale póki co, trafi do sklepiku tak jak jest. Jeśli poleży tam wystarczająco długo, to go przerobię. Jeżeli zaś spodoba się komuś, to cóż... kupię drugą zeberkę ;).

niedziela, 19 czerwca 2011

Aniołkowo

Pokleiłam troszkę aniołków. Do dziś była u nas słoneczna pogoda więc suszyły się ładnie na świeżym powietrzu, a jak już odpowiednio wyschły, przystąpiłam do prac malarskich ;). W użyciu były farby akrylowe, których jakieś resztki poniewierają się jeszcze po domu po pracach szkolnych córki. Szkoda trochę ich wyrzucać, więc pewnie jeszcze coś tam kiedyś z masy solnej ulepię. Aniołków wyszło pięć sztuk. Jeden duży, cztery mniejsze.
Narysowany na kartce trzymał w łapkach lirę, ale zupełnie nie miałam pomysłu (zresztą nadal nie mam) jak mu zrobić lirę z masy solnej, dostał więc serduszko. Nie wdaje się jednak być tym zmartwiony. Ma prawie 25 cm, małe mają mniej więcej po 13cm. Myślę, że jeśli kiedyś zdecyduję się zrobić jeszcze jednego wg tego wzoru, to zrobię go troszeczkę inaczej. Suknię spróbuję zrobić z jednego cienkiego kawałka i tylko ją jakoś odpowiednio udrapować. Czas na maluchy:



Te są wszystkie z jednego wzoru. Zdjecia są trochę "robocze" bo robiłam je, kiedy się aniołeczki suszyły na balkonie po pierwszej warstwie lakieru ;).

Mam jeszcze w zanadrzu moje obrazeczki, które mają zawisnąć w kuchni. Mają, choć nie wiem kiedy to nastąpi ponieważ po pierwsze muszę jeszcze wykończyć brzeżki, ale to żaden problem.

Troszkę widoczne są miejsca w których łączyłam ze sobą kawałki serwetki. Być może, dałam zbyt mało warstw lakieru, albo popełniłam jakiś inny błąd. Cóż wiele jeszcze muszę się nauczyć o tej sztuce :).
Problemem niestety jest to, że mój niecierpliwy duch najchętniej natychmiast obejrzałby efekt końcowy pracy i w zapale obydwa obrazki nakleiłam na podkładach do góry nogami tzn. dziurki, które służą do zawieszenia na ścianie wyszły w moich obrazkach na dole. Coś jednak wymyślę i prędzej czy później, mój obrazkowy "Majowy ogród" zawiśnie na miejscu które dla niego wyznaczyłam.

sobota, 18 czerwca 2011

Trzy błękitne

Pewna pani zamówiła sobie pierścionek z sutaszu. Spodobał się jej mój Figaro, który jakiś czas temu znalazł dom u innej pani. Szczerze mówiąc trochę miałam obawy, czy zdołam go dokładnie skopiować, bo to przecież, jak niemal wszystko u mnie, improwizacja. Na moje szczęście okazało się, że pani nie zależy na kopii. Nawiasem mówiąc, doskonale ją rozumiem. W końcu, co to za frajda, posiadać coś, o czym wiemy, że choć powinno być NIEPOWTARZALNYM rękodziełem, to jednak gdzieś po świecie spaceruje ktoś, kto posiada identyczny egzemplarz. Ostatecznie powstały trzy nowe wersje Figara, każda inna, łączy je jedynie kolorystyka :)


Zdecydowałam, że do klientki pojedzie ten:



...zaś dwa pozostałe...

...trafią do galerii, jeden do Cepelandii, a drugi do ArtStacji. Do Stacjowej kolekcji (hi, hi jak to ładnie brzmi) dołączy wisior z agatem pająkiem:


...i tym sposobem skompletuję wreszcie swój pakiecik startowy :).

Na balkonie suszą się moje polakierowane dzisiaj masosolne, pierworodne aniołki, skończyłam też pierwsze decupażowe obrazki, które trafią do kuchni. Zbyt wiele jednak tego na jeden wpis i muszą czekać w kolejce do jutra :)

czwartek, 16 czerwca 2011

Do galerii

Ta broszeczka i kolczyki  także czekają na debiut w ArtStacji. Dołączą do trawiastego kompletu. O ile dobrze pamiętam na start muszę sobie przygotować pięć pozycji. Robi się jeszcze wisior z agatem pająkiem i pierścionek. Mam w planie podokańczać to wszystko razem z pudełkami przed końcem tego miesiąca. Jutro dzień wolny, postaram się go efektywnie wykorzystać.


Podobną broszkę zrobiłam i pokazywałam już wcześniej. Tamta już znalazła nowy dom, ta czeka na swój "wielki dzień" ;).









I oczekujące, zielone kolczyki z sutaszu i szklanych perełek, w parze i solo. Powiem nieskromnie, że bardzo jestem z nich zadowolona.


Pozostałych debiutantów przedstawię, jak zostaną  ostatecznie ukończeni :).

środa, 15 czerwca 2011

Uwielbiam paczki

Dzisiaj przyszły aż dwie. W pierwszej była fantastyczna torebka, którą zakupiłam u Kasi. Same popatrzcie jakie cudeńka szyje.



Ucieszyłam się jak dziecko rozpakowujące urodzinową paczkę (chociaż do moich urodzin jeszcze jest trochę czasu ;). Oczywiście natychmiast zabrałam się za przepakowywanie klamotów do nowego lokum i wtedy...

















...odkryłam,  że torebka nie jest pusta :D. Szczerze polecam wyroby Pani Kasi. Ceny naprawdę bardzo przystępne, a ile radochy z takiej paczki :D.













Przyszła kolej na następą paczuszkę. W tej garść koralików toho i nici. Może się w wakacje popróbuję z haftem koralikowym. Tymczasem te koraliczki znakomicie sprawdzają się przecież i przy sutaszu.
Trzeba mi się jeszcze zaopatrzyć w jakąś materię, która posłuży za podkład.

Jeszcze kilka fotek moich decupażowych wprawek. Zrobiłam sobie kubeczek na ołówki (pędzle też w nim są, bo na razie własnego mieszkanie mają), zakładkę, którą przezornie ukryłam już w książce, bo strasznie zmasakrowana była, drugą zakładkę, którą podaruję bratu, jako że do sklepiku trochę nie za bardzo się nadaje, bo też wiele do życzenia pozostawia i kilka zawieszek, do kolczyków i wisiorki.

Kubek z jednej strony ma egipskie malowidło, z drugiej maskę Tutanchamona (chyba tak się to pisze).

Na zakładce afrykańska baba, obok wisiorek z afrykańską maską. I taki mały fiołkowy komplecik, z którego będą kolczyki i wisiorek.


Mam nadzieję, że kolejne będą lepsze :). Wymyśliłam sobie, że przygotuję dla siebie taki spory kuferek, na moje koralikowe i tasiemkowe drobiazgi, które poniewierają się po kątach, ale za to pewnie dopiero po wakacjach się zabiorę ;).

wtorek, 14 czerwca 2011

Trawiasto

Zrobiłam zielony komplecik. Kolczyki już kiedyś pokazywałam. Wisiorek zrobiłam, a potem jakoś zupełnie nie miałam pomysłu jakby go tu uwiesić. Wreszcie wymyśliłam sobie i dokończyłam całą robotę.



Dodałam kilka drewnianych koralików i tak to teraz sobie wisi. 













A tutaj znane już kolczyki do kompletu.








Trawkowy komplecik jest jednym z tych przedmiotów, które szykuję sobie do ArtStacji. Mam nadzieję, że nadaje się na start ;)

Frekwencja w candy, już przerosła moje najśmielsze marzenia, a do końca jeszcze kilka dni ;). Siostra postawiła przede mną bojowe zadanie. W lipcu mam do niej jechać na trzy tygodnie i nakazała mi na tę okoliczność "narobić" sutaszowych kolczyków, dla siebie i koleżanek. Cóż, nie powiem, że mnie to martwi, zrobiłam zamówienie i jak tylko przyjdzie paczka, zakopię się w swoim robótkowym żywiole :). A póki nie przyszła idę kleić resztę pudełek :)).

sobota, 11 czerwca 2011

Dyndadełka

Telefonom też się coś należy, a co. Czasem coś zostaje, jakieś jedno coś i nie bardzo wiadomo, co z tym zrobić. wzięłam więc trzy takie cosie i zrobiłam zawieszki do komórek. Nie jestem specjalnie przekonana do tego rodzaju ozdóbek przy telefonie. Mnie samej bardziej odpowiadałoby jakieś extra etui, ale skoro w sprzedaży pojawiają się takie gadżety, to widać są tacy, co je lubią. No to zrobiłam trzy sztuki na próbę i wrzuciłam do sklepiku. Poleżą sobie jakiś czas, a jak nikomu się nie spodobają, to może w między czasie wpadnę na pomysł, na co by je przerobić :)



Oczywiście zapomniałam pstryknąć mojego świeżo udekorowanego kubka na ołówki. Oprócz ołówków trafiły do niego też pędzle, chociaż na pędzle przydałby się troszkę wyższy kubeczek. Myślę jednak, że nic straconego. Z pewnością znajdę coś co się nada na pędzelki i odpowiednio sobie to przyozdobię wedle własnych gustów. Fotki moich decu-próbek wrzucę po niedzieli :)). Tymczasem miłej niedzieli wszystkim życzę :)))

piątek, 10 czerwca 2011

Coś nowego

Decou mnie już kusiło od dłuższego czasu. W końcu, próbę zakupiłam klej-lakier, kilka serwetek, i kilka drobiazgów z surowego drewna, bo wydaje mi się (czy się nie mylę to się okaże), że na prostych drewnianych przedmiotach najprościej będzie się uczyć tej sztuki :D. Wczoraj rano przyszła paczuszka, dawno już przesyłka nie sprawiła mi takiej frajdy.


Nie jest tego wiele, ale uznałam, że przy pierwszym podejściu nie należy zbytnio szaleć. Jeśli mi się spodoba, zawsze będzie czas żeby sobie sprawić więcej takich przyjemniackich paczuszek. Oczywiście natychmiast przystąpiłam do "pracy" :D. Pomalowałam ładnie akrylowymi farbami, poczytawszy wpierw trochę z podręcznika dla neofitów decupażowych. Cóż, jak to zwykle bywa podręcznik podręcznikiem, ale nie ma to jak praktyka ;).
Poczekałam aż farba wyschnie (na moje niecierpliwe szczęście akryle schną doszyć szybko) i się zaczęło. Błąd za błędem, ale że praktyka, czyni czeladnika (do mistrza to jeszcze bardzo daleka droga), każdy kolejny przedmiocik jest odrobinkę lepszy. Rzecz jasna żaden z przedmiotów nie został jeszcze skończony, ale jak obróbka tego, co robię dobiegnie końca pokaże efekt moich decuopażowych prób.

Przedwczoraj (dwa dni wolnego się trafiły, trzeba wykorzystać) robiłam kartonowe pudełeczka na moją sutaszową biżuterię. Długo się zastanawiałam, jakby je tu ozdobić. Surowa, naga tektura nie jest zbyt efektowna, a pudełka uważam, choć mają bardzo prostą formę, powinny być jakoś przyozdobione i być po prostu ładne. Zostały pomalowane akrylami, na jednolite kolory, a potem farbę spryskałam lakierem w sprayu, zakupionym w całkiem zwyczajnym sklepie z farbami. Jednak ciągle wydawało mi się, że czegoś im brak. I wczoraj mnie olśniło, że przecież można je troszkę jeszcze udekorować, najprostszą chyba w decopupażu, techniką serwetkową. I teraz, choć jeszcze nie wykończone ostatecznie, wyglądają tak:

Czeka je jeszcze kilka warstw lakieru, ale i tak wyglądają lepiej niż w swojej pierwotnej, nie malowanej i nie ozdabianej wersji. Dla porównania, tak wyglądają pudełeczka z "gołej" tekturki:

Mimo wszystko, biżuteria z sutaszu, nawet w takim całkiem "łysym" opakowaniu prezentuje się o niebo lepiej niż w woreczku strunowym. Czyli troszkę pracy mnie jeszcze czeka. Przygotowuję sobie bowiem niewielki zestaw przedmiotów na swój debiut w ArtStacji, do której mnie przyjęto. Zane to Wam z pewnością miejsce, bo odsyłające do tej galerii linki znajduję na wielu Waszych fantastycznych blogach. Ogromnie się cieszę, że i ja tam teraz jestem,  tym bardziej,że to co robię wciąż wydaje mi się takie siermiężne w porównaniu z Waszymi  pracami :). Mam nadzieję, że uda mi się przygotować ten debiut przed lipcowym wyjazdem. A teraz do roboty... moje nieszczęsne zakładki i kubek na ołówki czekają na lakier :D.