piątek, 10 czerwca 2011

Coś nowego

Decou mnie już kusiło od dłuższego czasu. W końcu, próbę zakupiłam klej-lakier, kilka serwetek, i kilka drobiazgów z surowego drewna, bo wydaje mi się (czy się nie mylę to się okaże), że na prostych drewnianych przedmiotach najprościej będzie się uczyć tej sztuki :D. Wczoraj rano przyszła paczuszka, dawno już przesyłka nie sprawiła mi takiej frajdy.


Nie jest tego wiele, ale uznałam, że przy pierwszym podejściu nie należy zbytnio szaleć. Jeśli mi się spodoba, zawsze będzie czas żeby sobie sprawić więcej takich przyjemniackich paczuszek. Oczywiście natychmiast przystąpiłam do "pracy" :D. Pomalowałam ładnie akrylowymi farbami, poczytawszy wpierw trochę z podręcznika dla neofitów decupażowych. Cóż, jak to zwykle bywa podręcznik podręcznikiem, ale nie ma to jak praktyka ;).
Poczekałam aż farba wyschnie (na moje niecierpliwe szczęście akryle schną doszyć szybko) i się zaczęło. Błąd za błędem, ale że praktyka, czyni czeladnika (do mistrza to jeszcze bardzo daleka droga), każdy kolejny przedmiocik jest odrobinkę lepszy. Rzecz jasna żaden z przedmiotów nie został jeszcze skończony, ale jak obróbka tego, co robię dobiegnie końca pokaże efekt moich decuopażowych prób.

Przedwczoraj (dwa dni wolnego się trafiły, trzeba wykorzystać) robiłam kartonowe pudełeczka na moją sutaszową biżuterię. Długo się zastanawiałam, jakby je tu ozdobić. Surowa, naga tektura nie jest zbyt efektowna, a pudełka uważam, choć mają bardzo prostą formę, powinny być jakoś przyozdobione i być po prostu ładne. Zostały pomalowane akrylami, na jednolite kolory, a potem farbę spryskałam lakierem w sprayu, zakupionym w całkiem zwyczajnym sklepie z farbami. Jednak ciągle wydawało mi się, że czegoś im brak. I wczoraj mnie olśniło, że przecież można je troszkę jeszcze udekorować, najprostszą chyba w decopupażu, techniką serwetkową. I teraz, choć jeszcze nie wykończone ostatecznie, wyglądają tak:

Czeka je jeszcze kilka warstw lakieru, ale i tak wyglądają lepiej niż w swojej pierwotnej, nie malowanej i nie ozdabianej wersji. Dla porównania, tak wyglądają pudełeczka z "gołej" tekturki:

Mimo wszystko, biżuteria z sutaszu, nawet w takim całkiem "łysym" opakowaniu prezentuje się o niebo lepiej niż w woreczku strunowym. Czyli troszkę pracy mnie jeszcze czeka. Przygotowuję sobie bowiem niewielki zestaw przedmiotów na swój debiut w ArtStacji, do której mnie przyjęto. Zane to Wam z pewnością miejsce, bo odsyłające do tej galerii linki znajduję na wielu Waszych fantastycznych blogach. Ogromnie się cieszę, że i ja tam teraz jestem,  tym bardziej,że to co robię wciąż wydaje mi się takie siermiężne w porównaniu z Waszymi  pracami :). Mam nadzieję, że uda mi się przygotować ten debiut przed lipcowym wyjazdem. A teraz do roboty... moje nieszczęsne zakładki i kubek na ołówki czekają na lakier :D.

10 komentarzy:

  1. decoupage chyba naprawdę wciąga :)) pierwsze próby można z powodzeniem przeprowadzać właśnie na kartonie, a nie na drewnie. Efekt porównywalny jak praca na drewnianych obiektach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. szok, mnie decoupage korci już od jakiegos czasu, ale na razie zostane przy szyciu, zeby małżonek nie marudził (kupił mi maszynę do szycia), ale kto wie może się odważę:-) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę Ci samych sukcesów w Art Stacji i koniecznie pochwal się swoimi dokonaniami decu :)
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez zawsze chcialam sprobowac decu. Moze kiedys?

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jest super będzie jeszcze lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. cieszę się, że poza mną ktoś jeszcze we mnie wierzy :)))) dziękuję Wam za miłe słowa, a decu, chociaż spaprałam pierwsze przedmioty dramatycznie, będę robić, bo mi się bardzo spodobało :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Biżuteria w pudełeczkach prezentuje się na pewno dużo lepiej :) Muszę pomyśleć... Gratuluję przyjęcia do ArtStacji! No i oczywiście gratuluje początków z decu - czekam na pierwsze prace :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Je również lubię robić decu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo, mnie też decu kusi, tylko czasu brak.
    A co do pytania, które zadałaś mi na moim blogu, to juz odpowiadam.
    Zabawki wypełniam ocieplinką, czyli spulchnionymi skrawkami ocieplacza (takiego jak do kurtek).
    Kupiłam go w ilościach hurtowych z pracowni krawieckiej, gdzie podczas krojenia zostają niepotrzebne skrawki takiego ocieplacza.
    Ma nadzieję, że pomogłam.
    Pozdrawiam cieplutko.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo Ci dziękuję za podpowiedź, oczywiście że pomogłaś, do tąd nie miałam w ogóle pojęcia ani czego by użyć, ani gdzie tego ew szukać :))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze. Dają wiele radości i motywują do dalszych rękoczynów :)
Kajjka