Nie jest tego wiele, ale uznałam, że przy pierwszym podejściu nie należy zbytnio szaleć. Jeśli mi się spodoba, zawsze będzie czas żeby sobie sprawić więcej takich przyjemniackich paczuszek. Oczywiście natychmiast przystąpiłam do "pracy" :D. Pomalowałam ładnie akrylowymi farbami, poczytawszy wpierw trochę z podręcznika dla neofitów decupażowych. Cóż, jak to zwykle bywa podręcznik podręcznikiem, ale nie ma to jak praktyka ;).
Poczekałam aż farba wyschnie (na moje niecierpliwe szczęście akryle schną doszyć szybko) i się zaczęło. Błąd za błędem, ale że praktyka, czyni czeladnika (do mistrza to jeszcze bardzo daleka droga), każdy kolejny przedmiocik jest odrobinkę lepszy. Rzecz jasna żaden z przedmiotów nie został jeszcze skończony, ale jak obróbka tego, co robię dobiegnie końca pokaże efekt moich decuopażowych prób.
Przedwczoraj (dwa dni wolnego się trafiły, trzeba wykorzystać) robiłam kartonowe pudełeczka na moją sutaszową biżuterię. Długo się zastanawiałam, jakby je tu ozdobić. Surowa, naga tektura nie jest zbyt efektowna, a pudełka uważam, choć mają bardzo prostą formę, powinny być jakoś przyozdobione i być po prostu ładne. Zostały pomalowane akrylami, na jednolite kolory, a potem farbę spryskałam lakierem w sprayu, zakupionym w całkiem zwyczajnym sklepie z farbami. Jednak ciągle wydawało mi się, że czegoś im brak. I wczoraj mnie olśniło, że przecież można je troszkę jeszcze udekorować, najprostszą chyba w decopupażu, techniką serwetkową. I teraz, choć jeszcze nie wykończone ostatecznie, wyglądają tak:
Czeka je jeszcze kilka warstw lakieru, ale i tak wyglądają lepiej niż w swojej pierwotnej, nie malowanej i nie ozdabianej wersji. Dla porównania, tak wyglądają pudełeczka z "gołej" tekturki:
decoupage chyba naprawdę wciąga :)) pierwsze próby można z powodzeniem przeprowadzać właśnie na kartonie, a nie na drewnie. Efekt porównywalny jak praca na drewnianych obiektach :)
OdpowiedzUsuńszok, mnie decoupage korci już od jakiegos czasu, ale na razie zostane przy szyciu, zeby małżonek nie marudził (kupił mi maszynę do szycia), ale kto wie może się odważę:-) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci samych sukcesów w Art Stacji i koniecznie pochwal się swoimi dokonaniami decu :)
OdpowiedzUsuńBuziole :*
Ja tez zawsze chcialam sprobowac decu. Moze kiedys?
OdpowiedzUsuńJuż jest super będzie jeszcze lepiej:)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że poza mną ktoś jeszcze we mnie wierzy :)))) dziękuję Wam za miłe słowa, a decu, chociaż spaprałam pierwsze przedmioty dramatycznie, będę robić, bo mi się bardzo spodobało :)))
OdpowiedzUsuńBiżuteria w pudełeczkach prezentuje się na pewno dużo lepiej :) Muszę pomyśleć... Gratuluję przyjęcia do ArtStacji! No i oczywiście gratuluje początków z decu - czekam na pierwsze prace :)
OdpowiedzUsuńJe również lubię robić decu :)
OdpowiedzUsuńOoo, mnie też decu kusi, tylko czasu brak.
OdpowiedzUsuńA co do pytania, które zadałaś mi na moim blogu, to juz odpowiadam.
Zabawki wypełniam ocieplinką, czyli spulchnionymi skrawkami ocieplacza (takiego jak do kurtek).
Kupiłam go w ilościach hurtowych z pracowni krawieckiej, gdzie podczas krojenia zostają niepotrzebne skrawki takiego ocieplacza.
Ma nadzieję, że pomogłam.
Pozdrawiam cieplutko.
Magda
Bardzo Ci dziękuję za podpowiedź, oczywiście że pomogłaś, do tąd nie miałam w ogóle pojęcia ani czego by użyć, ani gdzie tego ew szukać :))
OdpowiedzUsuń