Zielonemu został dorobiony wieszak i zawieszak, i został naszyjnikiem. Zapięcia mu wprawdzie jeszcze brak, ale karabińczyki dopiero jadą i musi poczekać.
Z czerwonego jeszcze nie wiem, co będzie. Było wprawdzie założenie, że będzie kolczykiem, ale nie wiem czy zdołam drugiego takiego cudaka do pary dorobić. Na obecną chwilę wyżyłam się zawijasowo, ale może kiedyś spróbuję, a jak nie, to również naszyjnikiem zostanie ;)
do czerwonego: jeśli nie naszyjnik i kolczyk to jeszcze może być broszka albo spinka ;)
OdpowiedzUsuńŚliczne. mój typ - zielony - tylko ze względu na preferencję kolorystyczną.
OdpowiedzUsuńbrochę zrób z czerwonego.
OdpowiedzUsuńJa będę oryginalna...broszkę zrób z czerwonego :D
OdpowiedzUsuńA zielony łamaniec fajny. Zazdraszczam kupy wolnego czasu.
Patrząc na Twoje zawijasy naszła mnie myśl: monogram zrób z niego :)
OdpowiedzUsuńZielony jest przepiękny :)
OdpowiedzUsuńZielony - śliczny !!! nasuwa mi na myśl moje ulubione celtyckie wzory. Czerwony... hmmm ja bym nie odpuściła i próbowała zrobić drugi bo jednak jako kolczyki byłaby rewelacja :) Swoją drogą ciekawe i niekonwencjonalne podejście do "sznureczków" a efekt co widać jest superaśny :)
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie śliczności. Podobają mi się takie wyroby i kiedyś spróbuję tej techniki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie miłe słowa :)), popracuję nad tym czerwonym, może uda mi się do niego komplet dorobić, zrobić z niego literkę, owszem jak tylko odkryję alfabet do którego da się go dopasować, no, zawsze też mogę stworzyć własny ;)
OdpowiedzUsuńKochana, ja także mieszkam w bloku, w wielkim blokowisku, ale to przecież nie przeszkadza mi jeździć konno :) Nie poddawaj się, wsiadaj na wierzchowca i w drogę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję za komentarz po miśkiem w kratę i muszę przyznać, że chyba czytasz w moich myślach i przewidujesz zamiary.
OdpowiedzUsuńOtóż jutro właśnie jadę do pracowni krawieckiej by uszyć pierwszego pieska podobnego do miśka, czyli z ruchomymi kończynami. Bajki niestety nie znam, ale postaram się ją sobie wygooglać. Dziękuję za inspirujący wpis i pozdrawiam i dobranoc.
Ach, o tym leżeniu poważnym w trumnie - świetne, uwielbiam czarny humor, aż zacytowałam mojemu ukochanemu.
Magdo, czekam na pieska :)), Karolino ostatnio, w ubiegłym roku, w październiku (po 20 latach z okładem) zaserwowałam sobie godzinę jazdy konnej, bolało mnie wszystko przez tydzień :), ale warto było i mam zamiar to powtórzyć :D
OdpowiedzUsuńBradzo fajne i pomysłowe zawijaski:-))
OdpowiedzUsuńpiękne:)
OdpowiedzUsuńWow, ale skomplikowane zawijasy. Wyszło pięknie!
OdpowiedzUsuńDziękuję przy okazji za udział w moim candy i pozdrawiam!