czwartek, 28 czerwca 2012

Jak nie urok to...

Postanowiłam pokazać nad czym teraz pracuję ponieważ, myślę zajmie mi to jeszcze kilka dni zwłaszcza, że jak to zwykle bywa, brakło mi koralików i czekam na dosyłkę. Postanowiłam zatem, a tu co? A tu mój jedyny aparat, jaki posiadam i jakim potrafię robić w miarę przyzwoite zdjęcia, stanowczo odmówił współpracy i zostawił mnie na lodzie z moimi fotograficznymi planami... ech... Wysiadła mi w nim kamera i zdjęcia mogę robić jedynie na tzw. "wyczucie", bo wyświetlacz pozostaje czarny. Nie ma mowy ani o jakimkolwiek ustawieniu parametrów (mogę używać jedynie trybu AUTO), a kadrowanie zdjęcia wyłącznie na "chybił trafił", no bo nic nie widać na wyświetlaczu. Mogę sobie jedynie pooglądać w trybie przeglądania co udało mi się "złapać" i ew próbować po raz kolejny i kolejny... a nuż w końcu się coś uda. Jak to wygląda w praktyce widać na fotkach poniżej.

Tu zaplanowany naszyjniczek haftem koralikowym w trakcie...

Stanowczo muszę znaleźć inny sposób rozplanowania elementów. Metoda "na oko" w hafcie koralikowym absolutnie się nie sprawdza :D. Prucia było, że hoho. Obecnie też jeszcze nie jest idealnie, ale chyba uda mi się to już w miarę przyzwoicie skończyć. Jednak następnym razem... pomyśli się.


Tutaj zaś, oczywiście również w trakcie... sutaszki...


Oprawiane kryształki pochodzą z odzysku. Odzysk był z jakiejś już nieatrakcyjnej sztuki odzieży, kryształki wydały mi się jednak na tyle arakcyjne, że odprułam je przed utylizacją ciucha.

Jak widać zdjęcia są jakie są, z dwojga złego dobrze, że w ogóle jakieś robić się da. Na moje szczęście koty na wymiankę pstryknęłam zanim się aparat zbuntował. Teraz muszę zgłosić problem Naczelnemu Konserwatorowi Sprzętu Wszelakiego w moim domu i czekać na wyrok, czy to się opłaca naprawiać czy nie i czy mamy ew fundusze na nowy sprzęt.

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozetka z kroplą mięty

Wczorajszy wieczór upłynął przy odgłosach dopingu kibiców i dłubaniu w koralikach. Wynikiem jest pleciony wisiorek.
Prawa strona:



Lewa strona:

albo na odwrót, jak komu pasuje :). Oczekuje teraz cierpliwie na łańcuszek, a potem postaram się go pewnie wysłać gdzieś w szeroki świat. Przy jego wyplataniu korzystałam ze wskazówek z kursu Pani Weroniki Kaczor (weraph) "Kolczyki z kaboszonem". Oplatałam wprawdzie nie kaboszon, ale stosunkowo niewielką kulkę, a reszta to już moja własna wariacja w temacie, ale baza zrobiona wg wskazań z tutoriala pozwoliła mi stworzyć stabilną konstrukcję, z czym do tej pory zawsze miałam problem. Tutorial jest dostępny na stronie beading.pl. Generalnie polecam, nie pierwszy zresztą raz, kursy Pani Weroniki. Są jasne, przejrzyste i zawierają wiele cennych wskazówek.

Zrobiłam też koty na wymiankę u Ani, ale koty jak to koty, trochę tajemnicze są i pozostaną w ukryciu aż do finału wymianki :).

wtorek, 19 czerwca 2012

Na turkusowo

Podczas wizyty dzieciaczków wiele czasu na dłubanki poświęcić się nie da, ale udało mi się popełnić parę kolczyków z masą perłową i moimi ukochanymi toho, techniką "lekko koślawy haft koralikowy" :D.



Nie wiem jak naprawdę wygląda morze Śródziemne, ale dla mnie one są takie "śródziemnomorskie". Może dlatego, że moja wyobraźnia kojarzy ich barwę właśnie z tym morzem :). 

dopisane w dniu następnym:
Pooglądałam trochę fotek z Lazurowego Wybrzeża i wiem już, że moja wyobraźnia podążyła we właściwym kierunku łącząc kolczyki właśnie ze Śródziemnym morzem...





Fotki morza oczywiście nie moje lecz wygrzebane w sieci :)

piątek, 8 czerwca 2012

W czasie deszczu...

No tak, "W czasie deszczu dzieci się nudzą...", święta prawda. Akurat tak się składa, że goszczą u mnie, pod nieobecność rodziców, dzieciaczki mojego brata, a że jak na złość pogoda się trochę ostatnio popsuła i podwórko stało się "nieczynne", ciocia stanęła przed nie lada wyzwaniem zorganizowania twórczych zajęć dla chętnej sześciolatki i rezolutnego ośmiolatka. I tak powstały elementy do dekoracji "na patyczkach". Oczywiście patyczków dopiero pójdziemy poszukać jak błoto obeschnie, ale główne elementy są gotowe.


Samochodzik to praca Dominika, a kwiatek i motylek to dzieła Kamilki. Kwiatek był jej pierwszą pracą i jeśli wziąć pod uwagę, że Kamilka pierwszy raz w życiu pracowała igłą i nicią, to ja jestem pod wrażeniem, zwłaszcza, że widać jak szybko się uczy, kiedy się porówna motylka zrobionego przez nią w następnej kolejności :). Autko Dominika też jest jego pierwszą szytą pracą. Prace dzieci wykonały całkowicie samodzielnie, mój wkład to jedynie wycięcie kształtów i niewielka pomoc przy doklejaniu drobnych elementów.

Dzieci pracowały z takim zapałem, że też postanowiłam coś uszyć, tak przy okazji i powstały dwie broszeczki dla nich.


Opatrzyła mi się już trochę stara kolorystyka mojego bloga więc wprowadzam małe zmiany :). Wydaje mi się, że teraz jest nawet troszkę czytelniejszy :).

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Jaspisy na warsztacie

Ze starych zapasów, które postanowiłam jakoś zagospodarować powstała broszka. 


  Fioletowe kuleczki również dostały swoją oprawę i powstał z nich komplet,  który zapotrzebowała moja  córka, na 18-tkowy prezent dla kleżaki.




Kolorystyka może zdawać się trochę poważna dla młodej osóbki, ale została dobrana zgodnie z życzeniem panny, dla której komplecik powstał.