Ostatecznie skończyłam moje pierwsze solniaki. Pomalowałam, polakierowałam i nawet ładnie zapakowałam. Spodobało mi się lepienie, więc spędziłam trochę czasu ze szkicownikiem i ołówkiem smarując inne moje pomyślunki, porobiłam sobie coś w rodzaju szablonów i wczoraj zabrałam się za lepienie kolejnych. W ferworze walki narobiłam tyle masy, że dzisiaj resztę wieczoru spędzę pewnie lepiąc kolejne swoje fantasmagorie, a jak to wszytko poschnie, to chyba malowania i wykańczania starczy mi do końca roku ;)). Zacznę od tych, które obiecałam chrześniakowi, zażyczył sobie samochodziki. A myszki wyglądają tak:
pojedynczo
podwójnie
wyjściowo
Są myszy, to trzeba będzie i koty zrobić ;). Nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się do pracy... :)))
Kasiu jakie cudne!!!Napisz proszę w jakich proporcjach robisz masę solną,bo moja jakaś kluskowata wyszła:)
OdpowiedzUsuńMyszki są niczym słodycz do schrupania. A na sutasz jakze miło popatrzeć:-))).
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, dziewczyny :))
OdpowiedzUsuńKasiu robię masę w proporcji 200g mąki, 200g soli, woda na oko, a ostatnio wynalazłam jakiś przepis z klejem do tapet, tylko że jak rozrabiałam klej z wodą to nie wpadłam na to żeby samej wody już nie dodawać :))), teraz się zalepię na śmierć :D, a jaki będzie efekt to się okaże jak to wszystko poschnie...
Super myszy!
OdpowiedzUsuńMuszę się też kiedyś masą pobawić... ostatni raz robiłam ją w szkole podstawowej! :)
Myszki przesłodki, to dużo nowych teraz powstanie jak masz tyle masy :)
OdpowiedzUsuń