czwartek, 26 maja 2011

Mamie też się coś należy

Tak przy święcie postanowiłam coś dla siebie machnąć na szybko, żeby nie było dużo roboty, o właśnie to:
Właściwie zostały zrobione kilka dni temu, ale dzisiaj zapadła decyzja, że zostają u mnie :D.

A na opstrykanie czekają zawieszki na ścianę, takie z masy solnej. Na razie tylko dwa wzorki, choć mam plany na więcej. Najbardziej uciążliwe jest dla mnie to, bardzo długo muszą się suszyć. Następne spróbuję zrobić z masy, z nieco innego przepisu i zobaczymy co wtedy wyjdzie.

Na zdjęciu poniżej kaluny, które we wcześniejszym poście były nie dokończone. Teraz już ładnie wiszą na biglach, bo zapominalstwo może i nie boli, ale bywa uciążliwe i czasem zmusza do improwizacji. Przy ostatnim zamówieniu zapomniałam o sztyftach i klauny skończyły na łańcuszkach.
Na szczęście im to chyba nie robi wielkiej różnicy, jak widać wyglądają na zadowolone :D. Trafiły do sklepiku, razem z innymi drobiazgami i czekają na swojego opiekuna.

2 komentarze:

  1. Kasienko obie pary piekne,ale dla mnie sutasz to nauka nieodgadniona.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :), ja tam lubię dłubanki, więc kolejne w trakcie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze. Dają wiele radości i motywują do dalszych rękoczynów :)
Kajjka