poniedziałek, 30 maja 2011

Dziś howlit


Od jakiegoś już czasu chorowałam na takie płaskie krążki z kolorowego howlitu. Dorwałam wreszcie troszeczkę takich chociaż nie do końca to jest to, co chciałam. To znaczy jest, ale marzy mi się znacznie szersza gama kolorystyczna. Niestety nie mogę sobie sobie pozwolić na zakupienie tego w wielu kolorach i w większej ilości, a taka właśnie opcja byłaby najbardziej przeze mnie pżądana, ale tak to jest. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma ;).
Przez tą zagraniczną wycieczkę mojej córki mam straszne tyły we wpisach. Na szczęście moje dziecko uznało, że dłuższy pobyt w dalekim świecie jej nie służy i niedługo wraca. Po za tym, że z pewnością korzystnie ta decyzja wpłynie na stan moich nerwów, jest szansa, że odzyskam mój aparat przed Bożym Narodzeniem :).

A poniżej moje howlitowe drobiazgi.

 Do białych dla urozmaicenia dorzuciłam przekładki i granatową masę perłową, a różowe są po prostu różowe. Wydaje mi się, że to iż nie są całkowicie jednolite pod względem koloru stanowi o ich uroku. Mnie się podobają (jak każdej mami jej dzieci).

No i oczywiście nie ustaję w trenowaniu sutaszu. Dzisiaj czerwone ślimaki :D.
Co s.ię zaś tyczy howlitu, kiedyś się obkupię w to co chcę mieć i zrobię więcej takich howlitowych bibelotów w różnych kolorkach

1 komentarz:

  1. Ha, a ja nawet nie wiedziałam,że to się nazywa howlit:).Różowe niczym cukieraski:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze. Dają wiele radości i motywują do dalszych rękoczynów :)
Kajjka