Witajcie po krótkiej przerwie w moim blogowaniu. Oczywiście na początek kolczyki obiecane w poprzednim wpisie. Otrzymały nazwę Aluette, to tak.
Jak widać pracuję nad swoim haftem koralikowym. Wszelkie niekonsekwencje kolorystyczne w nich są zamierzone. Tak to sobie wymyśliłam, podobne i niepodobne do siebie bliźniaki. Kształt ten sam, ale kolorki asymetrycznie.
Wycieczka do Krakwa, a właściwie pod Kraków, już dawno stała się historią. Od ostatniego wpisu upłynęło trochę czasu. Musiałam się przejść krótką kuracją alergiczną, jakaś trucizna mnie dopadła i spuchłam na tej wycieczce jak balon. Potem trzeba przyszła trauma "przecięcia pępowiny". Wyprawiłam bowiem moje dziecię (dałby mi za to "dziecię") po nauki, na drugi koniec Polski i jakoś tak pusto się w domu zrobiło i ciszej trochę jakby, ech... A na smutki wiadomo, najlepiej sobie znaleźć twórcze zajęcie i wpaść w wir pracy. Zatem, po pierwsze, uczę się...
...rurki kręcić i nawet nieźle mi to już idzie. Na zdjęciu moja "praca" domowa. Niedokończona, jakiś ładny brzeżek by się przydało wypleść, a tego na razie nie umiem. Spotkanie instruktażowe w tym tygodniu odwołane, więc czekam do następnej środy :).
Poza tym wymyśliłam sobie poduszkę i siedząc i puchnąc przez tydzień w Krakowie zaczęłam ją robić.
Jakoś tak zielenie na zdjęciu wyszły wyjątkowo zimowe, ale w rzeczywistości Pani Wiosna jest zdecydowanie bardziej wiosenna. Sama jestem ciekawa, czy do prawdziwej wiosny uda mi się ją skończyć.
Dzieją się też u mnie i inne drobiazgi, trafiło mi się zamówienie na mały komplecik sutaszowej biżuterii i właśnie go wykańczam, ale o tym kiedy indziej. Pozdrawiam wszystkich przechodniów i stałych Gości :).