poniedziałek, 23 lipca 2012

Węgry


Są przewodnim motywem wyzwania tematycznego w Kreatywnym Kufrze. Mnie Węgry zawsze kojarzyły się z ogromem zieleni, szmaragdową wodą Dunaju i Balatonu i z przepięknymi warownymi zamkami, nierzadko budowanymi z białego kamienia, podobnie jak wiele naszych zamków, pochodzących zresztą z tego samego okresu historycznego, kiedy to oboma narodami władali wspólni królowie. No i oczywiście nieśmiertelny czardasz :D. Moja interpretacja tej mieszanki wygląda tak.



Te właśnie frędzlaste, zielone tanecznice zgłaszam do wyzwania jako moją interpretację zadanego tematu :).

piątek, 20 lipca 2012

Post z wisienką

Na wstępie... Oto kolczyki zielone, które w planie mają być z tych "trochę większych". Zaczęłam, efekt mi się nie spodobał, poprułam i na razie jest z nich tylko to:


Kamień w nich jest dosyć duży i ta część planu mi się podoba, zatem uniknęła prucia, ale czegoś im jednak brak, więc leżą i czekają na swój czas.

Pora przedstawić moją "wisienkę". Uważam je za jedną z moich bardziej udanych prac, chociaż do wielkich form nie należą. Póki co nie mam odwagi, próbować się z czymś mononumentalnym. Nie wiem czy podołałabym takiemu wyzwaniu, zresztą małe ma swój urok. A  poniżej już w pełnej krasie kolczyki z kwarcem wiśniowym, którym wymyśliłam nazwę Violante:


Na swoją kolej czeka jeszcze kwarc niebiański i turkus i coś tam jeszcze. Postanowiłam zatem wyruszyć do miasta i uzupełnić, nieco przetrzebione, sznurkowe zapasy. A tu masz, w ulubionej pasmanterii urlop. W desperacji wpadłam do innej, ale tam nie dość, że drożej to nawet w czym poszperać nie ma. Odpuściłam więc sobie sznureczki, ale żeby wolnych przebiegów nie mieć (ponieważ ja w lataniu po sklepach nie gustuję i robię to tylko wtedy, kiedy absolutnie muszę), wpadłam do sklepu dla plastyków i stamtąd wróciłam z malutkim łupem.

Troszkę serwetek i trzy pary drewnianych baz do kolczyków. Szkoda, że ten towar (drewienka znaczy) akurat na wykończeniu, a może i dobrze, bo jakby było więcej na sklepie, to pewnie przygarnęłabym więcej. Żałuję jednak, że nie mają tam drewnianych zakładek do zdobienia. Cóż, jak się nie ma co się lubi... znacie to :). Wieczorkiem zaś wyplotłam sobie to:



Cieniutki wężyk ma ok 8 mm szerokości. Myślę, że fajnie wyglądałyby trzy lub cztery takie bransoletki noszone razem, może w różnych kolorach. Wężyk zostaje u mnie i pewnie z czasem dorobię mu jakieś towarzystwo. Poza tym można tą bazę zrobić szerszą i ozdobić wierzch inaczej. Ta wersja jest prościutka i minimalistyczna. Na instrukcję ja ją zrobić trafiłam w sieci, ale w tej chwili za nic nie mogę jej znaleźć. Jak tylko ją odszukam, podam tutaj link.


czwartek, 12 lipca 2012

Kropelka wakacji

Jakoś tak się zwykle składa, że ja na wakacje raczej nigdzie nie wyjeżdżam. Nie dlatego, że nie mogę, ale dlatego, że nie chcę i nie lubię. Domator ze mnie zatwardziały i już. Jednak w miniony weekend ruszyłam się z chatki i byłam tu i ówdzie. Może to był króciutki wypad, ale ze wszech miar udany i jak na mnie wystarczy mi pewnie na długo :D. Kilka fotek dokumentalnych:
... było najpierw plażowanie w Zabierzowie Bocheńskim, na zdjęciu z siostrą i bratem, dzieciaczki też są ich (ja, to ta obszerna osoba w niebieskiej sukience)...

...później wymoczyliśmy się za wszystkie czasy w termach w Białce Tatrzańskiej...

...chciałam pstryknąć portret Tatrom, lecz się ukryły w chmurach i zapewne tylko bystre oko wsparte wyobraźnią zdoła je tu odnaleźć...

...a na koniec był spacer po starym mieście w Krakowie...





A dziś już kolejny weekend lada chwila się zacznie. Tym razem posiedzę w domu i poświęcę się swoim ulubionym dłubankom. Wszakże wyjazd nie był taki całkiem dłubankowo-jałowy. Oto moje pierwsze podejście do sznura tureckiego, wg instrukcji nieocenionej Wraph...

...wydziergany częściowo w drodze do Krakowa, a częściowo w drodze powrotnej, będzie z niego naszyjniczek... a w przez ten cały, miło spędzany czas, towarzystwa dotrzymywała mi wymiankowa zdobycz...


...dostałam tego słodziaka od Joanki w zamian za moje "śródziemnomorskie kolczyki". Sądziłam nawet, że po dokładnych oględzinach uda mi się zrobić samodzielnie podobnego, ale to jest kunszt plecionek zupełnie poza moimi możliwościami :). Zatem ten od ciebie Joasiu zostaje moim jedynakiem, dziękuję :). 


czwartek, 5 lipca 2012

Kuleczki i cd...

Wzbogaciłam, o kilka nowych kolorków, moją dosyć uboga paletę toho i zaplotłam się, oj zaplotłam...


...to jeszcze nie koniec, bo brakło mi cierpliwości do zrobienia kuleczek ze wszystkich kolorków jakie mam, ale co się odwlecze to nie uciecze. Te pojadą ze mną jutro, wyjeżdżam bowiem na weekend, i zostaną rozdane jako drobne upominki. A potem zrobi się nowe :D.

No i centralna część mojego nowego dziecka prezentuje się już tak...


Jak już wspominałam metoda "na oko" nie sprawdza się w hafcie koralikowym, zwłaszcza w takim gdzie ma być symetrycznie. Wydaje mi się jednak, że drobna niedoskonałość w owej symetrii, widoczna na zdjęciu, nie szkodzi zbytnio mojemu wytworkowi. Teraz musi jeszcze poczekać na wieszadło, bo przy uzupełnianiu koralików nie dostałam tych w czarnym kolorze. Tak, też się zdziwiłam. Gdyby chodziło o inny kolor, nie zdziwiłoby mnie to tak bardzo, bo czarny to taki pospolity popularny kolor, a tu masz wyszła partia i klapa. Dzisiaj widziałam już uzupełnione w jednym sklepie, ale jak szukałam tydzień temu, to nigdzie nie było tych, które akurat były mi potrzebne. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło... zamówię czarne, a przy okazji... no bo przecież jednego, czy tam dwóch opakowań się nie opłaca :D. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu, o ile zrobię coś nowego, bo przez weekend planuję totalne lenistwo i miłego wypoczynku niedzielnego i Wam wszystkim życzę :)

niedziela, 1 lipca 2012

Cała naprzód!

W kwestii aparatu okazało się, że uległam panice, na moje szczęście. Obeszło się bez wymiany sprzętu, wystarczyła wymiana baterii  :D. Zatem zdjęcia są i będą w miarę moich chęci i potrzeb. Nie liczcie jednak, że jakoś znacząco poprawi się ich jakość, bo fotograf ze mnie marny w dalszym ciągu.

Teraz do rzeczy, poprzednio pokazałam kolczyki "w trakcie". W pierwotnym założeniu miały być niewielkie i wyglądać mniej więcej tak:


Ale jakoś tak, im dłużej im się przyglądałam, tym silniejsze było moje wrażenie, że czegoś im brak. Zaczęłam szperać w pamięci w poszukiwaniu wspomnień i skojarzeń, które by do nich pasowały. Tak dotarłam w odległe czasy, kiedy to mój tato służył w marynarce wojennej w stopniu kapitana. Przypomniał mi się jego granatowy mudur, biała czapka i... no właśnie, to jest to... złote guziki i złote dystynkcje na mankietach granatowej marynarki. A teraz efekt końcowy owych wspomnień.

Przedstawiam kolczyki "Kapitańskie":


Powiem nieskromnie, że z niewielu prac jestem tak zadowolona jak z tej :).
Poczyniłam też pierwsze kroczki w nowej technice, tym razem niebiżuteryjnej, ale o tym innym razem :).

I podjęłam właśnie decyzję, co do losu powyższych kolczyków. Zostaną przekazane na LOTERIĘ FANTOWĄ dla Maciusia Oświecińskiego. Cel jest piękny i szczerze zachęcam inne osoby aby przyłączyły się do akcji. Banerek do strony Maćka jest na pasku bocznym bloga.